Interludium 1: Bajka o księżycowym rodzeństwie




List Albrechta Schrecka do jaśnie oświeconego czarnoksiężnika Ferdynanda z Nuln.


Mój Panie,

zadanie, które mi zleciłeś, wydaje się nieco trudniejsze, niż pierwotnie zakładałem. Trudno wyłuskać prawdę spośród kłamstw i fakty spośród bujd. A jednak spieszę donieść, że Cię nie zawiodłem! Po trzech miesiącach wytężonej pracy zdołałem (uciekając się niekiedy do oszustw i przekupstwa!) określić, z którego rejonu naszej prowincji pochodzi najpewniej istota zwana Szalazarem Bladym. Rzeczywiście, jak podejrzewałeś, człowiek ten (o ile nadal można go tak nazywać) nie przyszedł na świat na dalekich pustkowiach Chaosu. Pochodzi z Imperium – jestem tego pewien! W skrzyni, którą wysyłam Ci razem z niniejszym listem, znajdziesz spalone szczapy z chaty, którą odwiedziłem zeszłej nocy. Twoje magiczne zmysły z pewnością pozwolą Ci zobaczyć to, co niewidzialne dla większości z nas. Tymczasem pozwól, że przytoczę pewną baśń, niezwykle w tym regionie popularną:

Dawno, dawno temu, głęboko w borach Imperium, przyszło na świat dwoje dzieci. Pierwszy urodził się chłopczyk. Matka wydała go na świat nocą, gdy do okna ich drewnianej chaty zaglądał jasny księżyc Mannslieb – jego srebrzysty blask uspokoił kobietę i uśmierzył jej ból. Chłopiec przyszedł na świat zdrowy i silny. Rozwijał się bardzo szybko. Już po roku zaczął chodzić i powtarzać zasłyszane słowa, a po dwóch latach rozmawiał z rodzicami niemal jak dorosły. Lustrował cały świat spojrzeniem bystrych oczu.
A jednak ludzie z pobliskiej wioski, którzy znali jego rodziców, nie byli mu przychylni. Jego niezwykle szybkie postępy przypisywali działaniu złowrogich sił. Nie podobało im się, że malec potrafi dostrzec wszystkie ich przywary i że sprawia wrażenie, jakby uważał, że jest od nich mądrzejszy. Baczcie, dzieci, by nigdy nie mądrzyć się przy dorosłych, jeśli nie chcecie skończyć jak owo pacholę!
Tymczasem pod sercem matki chłopca rosnąć zaczęła jego siostra. Dziewczynka przyszła na świat w nocy, równo trzy lata po narodzinach brata. I tym razem chatę zalało światło księżyca, był to jednak nie Mannslieb, a Morrslieb – złowieszczy księżyc chaosu. Rodzice nie przejęli się tak fatalnym omenem. Nie zdecydowali się zabić nowonarodzonej dziewczynki, mimo że u dołu jej pleców od razu dostrzegli drobną wypustkę; coś na kształt krótkiego, niewykształconego ogona. Zawsze dbali o to, by była owinięta w szmatki i skóry, tak że mieszkańcy pobliskiej wsi nie dostrzegli mutacji. Wszyscy zresztą od razu pokochali małą. Rosła wolniej od brata i uśmiechała się do wszystkich wokół tak, jak robią to grzeczne dzieci.
Rodziców niepokoiło jedynie czujne spojrzenie, które wbijał w nią ich syn. Odzywał się teraz znacznie rzadziej. Większość czasu spędzał przy kołysce, szepcząc siostrze do ucha słowa, których nikt nie rozumiał.
Pewnego razu matka rodzeństwa podeszła, by podnieść i utulić małą i dostrzegła, że jedną stronę jej głowy pokrywają śliskie, białe łuski, całkiem jak u ryby. Była przerażona, cofnęła rękę, a dziecko upadło na podłogę i zaczęło płakać. Jego ojciec wpadł do środka, a zrozumiawszy, co się dzieje, sięgnął po siekierę. W drzwiach pojawił się jednak jego syn. Spojrzał na rodziców i wypowiedział do nich jedno, ostatnie słowo: „nie”.
Tej samej nocy mieszkańcy wioski usłyszeli od dochodzące od strony chaty trzaski i krzyki. Gdy przybiegli na miejsce, okazało się, że została po niej jedynie sterta gruzu. Ciał kobiety i mężczyzny nie udało się odnaleźć. Drzewa wokół były zmrożone, a na ziemi leżała pokrywa śniegu, choć trwało gorące lato.
Zgromadzeni ludzie zaczęli wznosić modły do wszystkich bogów Imperium, uciekli jednak, gdy po niebie przesunął się cień wielkiego, białego jaszczura, którego dosiadał nie kto inny, jak bystrooki chłopiec narodzony w świetle Mannslieba. Od tego czasu nikt już nie zapuszcza się do chaty, wiadomo bowiem, że w lasach czai się zło.
Słuchajcie rodziców, drogie dzieci i nigdy nie próbujcie się mądrzyć. Nieważne bowiem, pod jakim księżycem przyjdziesz na świat; jeśli pyskujesz, zasługujesz na śmierć.

Czarująca przypowiastka, nieprawdaż? Kolejny list wyślę, gdy tylko dowiem się więcej.
Twój oddany sługa,

A.S.   


Komentarze

Prześlij komentarz